Bieg miał odbyć się w sobotę, ale ze względu na tragiczne warunki pogodowe, burze z wyładowaniami elektrycznymi, bardzo wysoki poziom rzeki, bieg przełożono na niedzielę oraz zmodyfikowano trasę, przez co bieg okazał się o wiele cięższy niż miał być. Pierwotnie trasa miała mieć dystans 6 km i 12 przeszkód. Po modyfikacji trasę skrócono do 2.2 km i 12 przeszkód ... razy 3 - czyli trasa wyniosła 6.6 km i zawierała 36 przeszkód :)
Mega trudny bieg z ciężkimi podbiegami, wysokimi przeszkodami, kilkukrotnym pokonywaniem koryta rzeki, gdzie przy butach biegowych kilka razy ześlizgiwałem sie na nowo do rzeki. Teraz wiem, że na takie biegi ubiera się buty crossowe :) Dodatkowo na mój bieg zza chmur wylazło niedobre słońce, które przy braku wodopoju, mega katowało suche gardło. Jednak najgorsze było to, że byłem na mega kacu. Jak wspominałem bieg miał odbyć się w sobotę i na ten sam dzień na wieczór miałem zaplanowane pępkowe już na "po bieganiu". Bieg przełożono, zaś pępkowe odbyło się wg kalendarza. Czysta wirtuozeria dokonania mordu na własnym organizmie :) Ale satysfakcja z ukończenia biegu tym większa :)
“Słowo zachęty podczas porażki jest warte więcej niż godzina pochwał po sukcesie”
Autor nieznany
... zobacz mój blog treningowy
Odwiedza nas 15 gości oraz 0 użytkowników.