W ostatni weekend postanowiliśmy całą familią spędzić u przyjaciół nad jeziorem Lubie (wieś Gudowo). Ja wyjechałem dzień wcześniej z Danielem … na rowerach. Wyszło jakieś 105 km :) Pogoda słoneczna i dość wietrzna.
Od Świdwina dały nam popalić górki. Po przyjeździe na miejsce zajęliśmy się przygotowaniem domku dla naszych rodzinek (Sienkiewicze, Kachaniarzyki, Trottowie, Kolasowie). A później ognisko do samego rana. Czas przesympatycznie spędzony i jedyne co mi dokuczało, to ta pieprzona ręka. Coś muszę z nią zrobić. Między grillowaniem a spożywaniem piwa było dużo pływania (jednak krótko dystansowego – znowu ta ręka), kajaków i ogólnie leniuchowania. W niedzielę cała ferajna wracała do domu samochodami. Ja jak zwykle postawiłem sobie inne cele i do domu wracałem na rowerze. Niestety pogoda była straszna, bardzo silny wiatr i ogólnie dość zimno. Po przejechaniu trasy między Gudowem – Drawskiem Pomorskim a Świdwinem byłem wyczerpany. Nawet z górki musiałem pedałować by jechać naprzód. Masakra. Trasę do Gudowa zrobiłem w 3:58, zaś powrotną w 5 godzin.
“Słowo zachęty podczas porażki jest warte więcej niż godzina pochwał po sukcesie”
Autor nieznany
... zobacz mój blog treningowy
Odwiedza nas 13 gości oraz 0 użytkowników.