Po sobotnim grzybobraniu czułem się tak wypompowany, że niedzielny trening rowerowy postanowiłem odłożyć na wieczór. Ale co robić w tak nieprzychylną pogodę cały dzień?
Błażej wpadł na pomysł by zobaczyć Lego ... Ok. Tylko gdzie, jak już wszystkie sklepy schodziliśmy i w każdym wiedzą jak przymusić mnie do zakupów. Ustaliłem więc, że jedziemy do Koszalina - przy okazji sam sobie coś na dobre samopoczucie sprawię. Podsumowując wyjazd, należy zaznaczyć, że zakupy były bardzo udane, zaś Błażej przez kilka godzin szalał w kasku motorowym. Nawet podejmował próby, by wymusić na mnie jego zakup :) Jednak udało mi się te ataki odeprzeć.
Po powrocie z Koszalina odwiedziliśmy dziadków Błażeja. Babcia przygotowała pyszny sos grzybowy, z wczorajszego grzybobrania. Nie ma nic lepszego, oczywiście poza czarniną. Wieczorny trening przepadł z dwóch powodów. Nie udało mi się nawiązać kontaktu z trening - partnerem oraz dodatkowo pogoda dała popalić. Dlatego by lepiej się poczuć po ciężkim sosie grzybowym, całą trójką udaliśmy się "kulki" :) I tak minęła niedziela.
GALERIA FOTO